Nimrod
Dołączył: 10 Lis 2010
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: WTF? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 15:13, 10 Lis 2010 Temat postu: Bo żyje się tylko raz |
|
|
Tak, wiem. Taki sam fik jest na forum House MD, ale chciałam spróbować wstawić go tutaj. Czekam na opinie
1.
- Naprawdę musimy? Nie chcę wracać do tego debilnego liceum.
- Tak. Jak byłem w waszym wieku też chodziłem do szkoły...
- Tato! - Joel i Kate krzyknęli jednocześnie.
- A co złego jest w chodzeniu do liceum? W dodatku DOBREGO liceum. Sami chcieliście do niego iść.
- Jak to nazwałeś? 'Dobre' liceum? Może i jest dobre, ale ludzie w nim są porąbani. Jeszcze raz będę musiała mieć jakieś zajęcia z Davidem to się przeniosę.
- Taa. Nie gadaj tyle tylko lepiej mi ten krawat zawiąż.
- Dobra. Ja idę do pracy. Będę późno. -Wilson wypowiedział te słowa wychodząc.
- Ludzkość będzie ci cholernie wdzięczna...- powiedziała z ironią Kate jednocześnie wiążąc krawat na Joel'u.
- Idziesz ze mną na pizzę?
- Już jadłam. Dzięki.
Rozpoczęcie roku szkolnego było dopiero na dziesiątą. Jednak oboje wraz z ich przyjacielem Davidem byli już o dziewiątej. Bravo Medical Magnet High School* była najlepszą szkołą w okolicy. Mimo najlepszych wyników w poprzedniej szkole, Kate znajdowała się na piątym od końca miejscu, a Joel ledwo się do niej dostał. Właśnie rozpoczynali w niej drugi rok. Joel i David są najlepszymi przyjaciółmi od pierwszej klasy podstawówki. Zazwyczaj próbują zmienić plan tak, by mieć wraz z Kate prawie zawsze te same lekcje. Chłopacy uwielbiają jej dokuczać. Zresztą nie tylko jej. Bo ta trójka, jest typem wiecznych imprezowiczy i wagarowiczów.
- To kiedy idziemy na nasze pierwsze oficjalne wagary?
- Amstrong, daj spokój. Ja obiecałam, że przestanę wagarować.
- Może w przyszłym tygodniu. Siostra, który rok sobie już to obiecujesz? Trzeci?
- Piąty. Dobra. Chodźmy, zaraz się spóźnimy.
***
- Oczopląs i zaburzenia pracy zwieraczy. Słucham propozycji.
- Może to przez jakieś leki?
- Może to MS?
- Toksykologia wykluczyła, żeby pacjent brał jakieś leki przez ostatnie pół roku, oprócz leków na cukrzycę, które bierze od dwunastu lat. Trzynaście zrób badania. Albo to MS albo szukamy dalej. Taub i Forman przeszukają dom pacjenta. A i jeszcze Chase... Ty idź do Wilsona i powiedz, że mam ważną sprawę.
- Ty też możesz pójść.
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo nie! Zamknij się i idź do niego!
Kiedy House został już kompletnie sam w gabinecie, przeszedł do jego prywatnej części i zaczął podrzucać swoją ulubioną piłkę, co równało się z jego myśleniem nad czymś...
***
Było piękne popołudnie. Niektórzy powiedzieliby, że za piękne jak na wrzesień. Słońce wydawało się przedzierać przez żaluzje. House nadal siedział u siebie w gabinecie. Nadal rozmyślał. On sam nie wiedział o czym. Przecież był człowiekiem zbyt skomplikowanym. Nawet dla siebie. W pewnym momencie do gabinetu wpadł jego 'ukochany' przyjaciel.
- Czego chcesz?
- Podobno masz do mnie jakąś ważną sprawę.
- No...
- No więc?
- Powiedz swoim dzieciaczkom, że mają dzisiaj do mnie przyjść.
- Po co?
- Na praktyki?
- Ale wiesz, że Kate ma ciebie dość i idzie na neurochirurgię?
- Czemuż to?
- Nazwała cię dziadem i powiedziała, że dla takiego ... nie będzie robić.
- Zrobiłeś pauzę? Co powinno być w tym miejscu?
- Debila. A do Joel'a możesz zadzwonić...
I akurat miał powiedzieć coś jeszcze, ale akurat musiał zadzwonić jego peager.
- Wybacz, że cię tu zostawiam, ale pacjenci mi umierają. I kompletnie nie mam czasu. Ja PRACUJĘ, House.
- Nie zostawiaj mnie tu! - House powiedział to ze swoim diabelnym uśmieszkiem. - Proszę!
- Wytrzymasz! Zajmij się czymś, może popracuj. Właśnie, niedługo masz dyżur w przychodni, nie?
- Chyba tak. - i mówiąc to połknął kilka tabletek Vicodinu.
2.
Minął tydzień. Na zewnątrz padał deszcz. Właściwie lał. Ulice powoli zamieniały się w wartkie rzeki.
- Kochany braciszku, czy mógłbyś ściszyć muzykę? Ludzi próbują spać.
- Kochana siostrzyczko oczywiście, że mógłbym.
- A ściszysz?
- Nie.
- Ścisz to do cholery!
- Wal się.
Po chwili zaczęli się bić. No ale, bez przesady. Bili się bardziej jak rodzeństwo, wygłupiali się. I oczywiście pan Wilson- przykładny tata musiał zareagować. Stał tam już dobrą chwilę.
- Co tu się dzieje?
- Yyyy... Nic. - Kate i Joel mówili prawie chórem.
James spojrzał na nich pobłażliwie- Oczywiście. Bijecie się bez powodu, tak?
- Ty przecież też się biłeś ze swoimi braćmi! - Kate próbowała ich wybronić od szlabanu.
- I dlatego wy nie macie robić tego co ja w przeszłości. Kate do swoje pokoju! Joel ścisz muzykę! Ma być spokój!
- Ta... Słyszysz siora? Wyłącz capslocka i się stąd wyloguj. Nawet ojciec cię prosi. - młody Wilson uśmiechnął się bezczelnie.
Kate poszła do swojego pokoju i zaczęła powtarzać sobie do sprawdzianów, które jutro ją czekały. Nie zasnęła do samego rana. Zwlokła się z łóżka, założyła szlafrok i poszła włączyć swojego laptopa. Postanowiła zostać dzisiaj w domu. Bo w sumie po co mam iść załapać kilka jedynek? - pomyśłała. Sprawdziła e-maile. Parę reklam tanich win, tańsze OC i kilka innych pierdoł. Sam spam! Kurna! Czekam na jedną pierdoloną wiadomość! Czy to tak wiele? I poszła do kuchni zrobić sobie mocną kawę.
- A ty nie idziesz do szkoły?
- Nie.
- Ale wiesz, że tata ma dzisiaj nocny dyżur?
- Cholera!
Szybko pobiegła ubrać się do szkoły.
Wreszcie udało mi się ją nabrać! - pomyślał i zaczął szukać kluczy od samochodu.
- Gdzie masz klucze?
- Nie dam ci ich.
- Przecież mam prawko!
- Naprawdę?! - wykrzyknęła z sarkazmem w głosie - Łap! Ale jeśli coś spieprzysz to nie ręczę za siebie. - powiedziała rzucając mu klucze.
- To groźba?
- No raczej...
Wzięła swój plecak i wyszli.
***
W PPTH nie działo się nic nowego, House zaniedbywał przychodnię jak tylko mógł, a wyniki badań potwierdziły u jego pacjenta MS. Wilson jak zwykle pracował i nie jak zwykle siedział u niego jeden z pacjentów, który właśnie dowiedział się, że ma guza mózgu. Cuddy ślęczała nad kupą spraw do załatwienia 'na wczoraj', więc gdy usłyszała, iż do jej gabinetu ktoś wszedł wiedziała, że to któryś z jej niewdzięcznych pracowników lub skarżących się na House'a pacjentów.
- Nikt nie choruje na coś dziwnego? Nudzi mi się.
- A ty nie powinieneś być teraz w przychodni, House?
- Nie mam czasu na głupoty.
- Przed chwilą powiedziałeś, że ci się nudzi.
- Bo nuda i brak pracy to zupełnie coś innego.
- House! Idź do przychodni!
- Ale mamo!
Cuddy spojrzała na niego wzrokiem godnym każdego pracodawcy. Kiedy House wreszcie wyszedł dalej zajęła się papierkową robotą.
***
- Wiesz, że żartowałem?
- Mh... Fajnie. Nawet dobrze jeździsz.
- Co nie zmienia faktu, że cię nabrałem. - Joel dodał trochę gazu i odwrócił się do Kate - Idziesz dzisiaj z nami na pizzę? - spytał całkowicie nie przejmując się tym, że jedzie sto dwadzieścia trzy kilometry na godzinę i, że za jakieś dwadzieścia metrów jest skrzyżowanie.
- Zwolnij i zredukuj bieg.
- O co ci chodzi?
- Idioto! Zwolnij! Zre....
Nie zdążyła powiedzieć do końca. Uderzyli w jeszcze szybciej jadący samochód dostawczy...
CDN.
Post został pochwalony 0 razy
|
|